25 sierpnia 2014

Chwalipięta..., czyli o Lovebooku DaWandy i igielniku od Marty :)

Witam!

Dziś niewiele o mnie ode mnie, jeno o mnie od innych i o małym co nieco dla mnie. Jak wiecie troszkę mnie nie było, bo w kraju ojców byłam, ale już byłam wróciłam. Z urlopu przywiozłam dwie rzeczy. Jedna, to niespodzianka od DaWandy :) Czekał na mnie Lovebook Lato 2014 z moją portmonetką w środku (zdjęcia z telefonu, bo oczywiście zapomniałam go ze sobą zabrać).




A druga rzecz to upragniony igielnik od Marty z Szuflady w bloku :) 


Długo czekałam, żeby go ujrzeć na własne oczy i wreszcie się doczekałam.



 Jest zgrabny, perfekcyjnie wykonany, prosty, funkcjonalny i piękny!


Szpilki się go trzymają z wdziękiem. Specjalnie na tę premierę zakupiłam jakiś czas temu perłowe cudeńka :)

Ot i tyle u mnie. Ogarniam się powoli, wracam do życia sprzed wyjazdu i może wkrótce pochwalę się czymś nowym produkcji własnej. Póki co, potrzebny mi oddech pourlopowy.

Do Miłego!


9 sierpnia 2014

Duża Szara

Witam!

Już miałam nic nie tworzyć, nie próbować, nie dziergać i nie szyć. Maszyna się kurzyła od jakichś dwóch tygodni, szydła ze spuszczonymi głowami zaraziły mnie "dołem" i tak sobie funkcjonowaliśmy wszyscy, aż pewnego dnia...

No właśnie pewnego dnia zmusiłam się wyjść na zakupy, na tzw. poprawienie nastroju. Weszłam do sklepu, chwyciłam spódnice maxi z dzianiny i...ku swojemu zaskoczeniu było całkiem, całkiem. Pani swoje przykadziła i tak narodził się pomysł. Dzianina w domu była. Szara, lekka, piękna. Pierwotne jej zastosowanie miało być na sukienkę,...ale uszyła się spódnica. 



Nigdy wcześniej nie miałam nic długiego, prócz sukni ślubnej, a teraz jestem w swojej nowej szarej zakochana. Na lato i na jesień na bank będzie używana. Nie krępuje ruchów...normalnie szał pał :)

Nadmienię, że dużo dłużej szło mi znalezienie jakiegoś tutka, wskazówek i porad jak się do tego zabrać, niż samo szycie. Odkąd bowiem z większym szacunkiem i sceptycyzmem podchodzę do szycia, wolę nie spaprać tkaniny, a tej szczególnie było mi szkoda.

Posiłkowałam się tym tutkiem, ale zmodyfikowanym.

Co tu jeszcze dodać...ostatnia torebka "Popielata" pasuje jak talala, więc kto wie czy jej sobie nie zostawię :)



Ot i tyle. Krucho ze zdjęciami, ale może jeszcze coś wrzucę z pleneru, jeśli coś z niego wyjdzie.

Tymczasem pakuję się intensywnie i znikam w przyszłym tygodniu na jakiś czas. 

Trzymajcie się ciepło!