3 sierpnia 2016

Na początku było szydełko...

Tak, tak...dawno, dawno temu za siedmioma górami i siedmioma rzekami była sobie dziewczyna, której ukochana Babcia bakcyla robótkowego zaszczepiła. Potem było wartkie młode życie i nie czas na robótki srutki,...a potem dziewczyna dziewczynę na świat wydała i radość w machaniu szydełkiem na nowo odnalazła.
Od Babci i szydełka bowiem wszystko się zaczęło. Klasyczny banał jakich wiele.

a teraz?

...no właśnie, a teraz się mota między szydełkiem, maszyną, drutami i aparatem fotograficznym (dobrze, że haftować jeszcze jej się nie zachciało i kryminałów pisać!)
A co w  tym złego? Niby nic, ale czasami ma poczucie, że to za dużo. Za dużo srok za ogon i niemożliwe, żeby wszystko we wszystkim szło jak trzeba. Że to taki artyzm ze spalonego teatru i rękodzieło ze słomą w butach, ąę rodem z wieś tańczy, wieś śpiewa i haj lajf ze studiem fotograficznym na komodzie.

A to nie haj lajf tylko  super hard lajf jest. Bo żeby mamona z nieba leciała, to łepetyną pustą trzeba ruszyć, a nie dobre chęci jeno i marzenie  mieć.  Każdy głupi bowiem wie, że o kant kupra można te marzenia rozbić, jeśli ... no właśnie jeśli...
a) do łba stosownej wiedzy się nie wleje i ryzykownych decyzji się nie podejmie albo
b) przed lustrem otwarcie się nie stanie i z tych marzeń o dupie Maryni się po prostu dla świętego spokoju nie zrezygnuje.

A do obu jaja trzeba mieć.
Czy ona jaja ma? Oto jest pytanie!
Jak to niektórzy mówią (nie pamiętam kto) ...albo rybka, albo pipka .

Tak mi się te myśli poplątały, że ...na tym poprzestanę i ciąg dalszy banialuków o dziewczynie z supłem zachowam dla siebie.

A teraz przejdę do meritum, wszak nie słowo pisane jest ważne, tylko zdjęcia przecież (jak zwykle robione na gorąco w studiu "na komodzie").

Szydełkowy post, świeże szydełkowe twory zatem.
Voila!

"bukietowa inspiracja"